– Turkmenistan, to on jest przyczyną naszego spotkania – mówił prowadzący „show” mężczyzna w średnim wieku. Miał na myśli start rakiety wynoszącej na orbitę pierwszego satelitę dla niewielkiego azjatyckiego kraju – Turkmenistanu.

Siedziałam na trybunach wśród tłumu rozbawionych ludzi. Było głośno, dzieciaki biegały wokół, słychać było muzykę, rozmowy, śmiech, nawoływania, szum pompowanych zabawek i skwierczenie popcornu. Przez to wszystko przebijał się głos prowadzącego wzmocniony mikrofonem – do startu zostały 3 minuty! Popatrzyłam przed siebie. Od wyrzutni oddzielało nas jezioro, widać było pływające aligatory, brodzące czaple, co chwilę w falach zanurzał się amerykański bielik i wzbijał w powietrze ze srebrzystą rybą w szponach. Na horyzoncie majaczyła biała sylwetka rakiety, otoczona ażurowymi konstrukcjami.

– Trzy, dwa, jeden, zero! Zapadła cisza, wszyscy wpatrzeni byliśmy w widoczne z daleka gigantyczne kłęby ognia palące się pod startującą rakietą. W mgnieniu oka zmieniły się w żarzący słup wraz z chwilą oderwania się białego przecinka od ziemi. Dopiero po paru sekundach do obrazu dołączył dźwięk – ogłuszający, przerażający; rozdzierające powietrze dudnienie, powodujące dojmujący ból w piersiach. A rakieta sunęła w kierunku orbity, smukła, biała, błyszcząca na tle siwostalowego nieba. Po chwili zniknęła w chmurach. Zabrzmiały oklaski, powrócił gwar rozmów, śmiechy, okrzyki. Powoli wstałam, by udać się do wyjścia…

***

Półwysep Canaveral położony na wschodnim wybrzeżu Florydy słynie z jednego – z wielkiego ośrodka badań kosmicznych NASA. To kosmodrom, miejsce startów załogowych i bezzałogowych statków kosmicznych. Jest to placówka ściśle strzeżona, do której wstęp mają tylko upoważnione osoby. Aby jednak podzielić się ze społeczeństwem swoim dorobkiem w dziedzinie lotów kosmicznych, stworzony został Kennedy Space Center. Visitor Complex – miejsce, do którego bez problemu wejdzie każdy – po uiszczeniu zapłaty za bilet ;) Zobaczyć tam można prawdziwy wahadłowiec Atlantis, rakietę Apollo 8, oryginalne urządzenia kontrolujące loty, ekwipunek kosmonautów i inne sprzęty z autentycznych misji, można pogłaskać kawałek księżycowej skały, można poznać całą historię amerykańskich lotów kosmicznych.

Oprócz tego raz na jakiś czas turyści mają możliwość oglądać prawdziwy start najprawdziwszej rakiety. Udało nam się kupić bilety (dodatkowe 20$/os. do ceny biletu wstępu do Visitor Complex) na takie show (bo w USA wszystko jest show ;)) i brać udział w czymś wyjątkowym.  Wieczorem zostaliśmy przewiezieni na trybuny, z których widać było launch pad, oddalony od nas o 5 mil. Do ostatnich minut nie wiedzieliśmy, czy start się odbędzie, ponieważ tego dnia było duże zachmurzenie i kropił deszcz. Udało się jednak i wszystko przebiegło zgodnie z planem. I zobaczyliśmy na własne oczy to, o czym do tej pory marzyliśmy i widzieliśmy tylko w filmach.

Poleć:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *