Bawaria i trochę Tyrolu
Wczoraj późnym wieczorem wróciliśmy z tygodniowego urlopu spędzonego na południu Niemiec – w Bawarii i zahaczającego o kawałek austriackiego Tyrolu. Pobyt obfitował w liczne atrakcje skierowane do naszej sześcioletniej córki, jednak i my bawiliśmy się świetnie – jak zwykle zresztą ;)
Kilka uwag na temat tamtejszego rejonu – jeśli znacie niemiecki, nie macie problemu. Jeśli znacie angielski – nie w każdym miejscu można się było dogadać. Więc wspomagaliśmy się naszym szkolnym niemieckim oraz rękoma ;) Zamawiając piwo w barze, restauracji liczcie się z tym, że bawarczycy nie znają pojęcia „małe piwo” – zawsze stawiają przed gośćmi litrowy kufel. A piwa mają świetne… ;) Poza tym trudno coś zjeść na południowych rubieżach Niemiec w godzinach 14-17. Mają jakąś tam formę siesty i restauracje są z reguły pozamykane. Toteż musieliśmy pilnować godzin posiłków – i jadać obiady oraz kolacje, albo chodzić głodnymi ;) W Austrii jest nieco taniej niż w Niemczech, pomimo, że to odległość 20-30 km. Tańsze są noclegi, paliwo, bilety wstępu do porównywalnych obiektów itd.
Byliśmy w przepięknych zamkach – Neuschwanstein, Linderhof, odwiedziliśmy niemiecki Legoland, wjechaliśmy na najwyższą górą Niemiec – Zugspitze, oglądaliśmy cudne bawarskie miasteczka… a to tylko cząstka naszych przygód i przeżyć. Od jutra zabieram się za opisywanie naszej podróży, zapraszam :)
Ja z pewnością się wybiorę :-) Uwlbiam nimieckie, austriackie klimaty ! Tak więc czekam na relację !
Pisze sie, pisze… ale Amela w domu i inne sprawy na głowie ;)