Park Narodowy Capitol Reef leży w stanie Utah. Utworzony został w 1971 roku, jednak już w 1937 roku prezydent Roosevelt ogłosił część aktualnego parku obszarem chronionym. Pierwsza część nazwy parku – Capitol – wywodzi się od białych szczytów gór przypominających kopułę Kapitolu w Waszyngtonie. A druga jego część – Reef (Rafa) – od skalnej formacji Waterpocket Fold, która tak jak morskie rafy, stanowi naturalną barierę w przemieszczaniu się drogą lądową i jest trudna do pokonania.

Strona parku z informacjami praktycznymi: TUTAJ

Wjeżdżając do parku od strony Hanksville, pierwsze co widzimy, to białe i jasnożółte skały z piaskowca Navajo – to od nich właśnie pochodzi nazwa Capitol. Tuż pod nimi płynie Fremont River. Sceneria bajkowa…

Obowiązkowa wizyta w visitor center – aby uiścić zapłatę za wjazd do parku, aby pobrać darmowe mapy i aby dopytać się o warunki pogodowe – pamiętajcie, że nawet latem zdarzają się ulewy, które powodują bardzo niebezpieczne flash floods – błyskawiczne powodzie. A tego dnia po okolicy krążyły burze. Pracownicy parku uspokoili nas, że spokojnie możemy jechać w trasę, ale mamy obserwować pogodę i nie wychodzić na szlaki, jeśli deszcz będzie blisko.

Widoczki spod visitor center:

W centrum parku znajduje się zielona dolina Fruita, w której do dziś uprawia się drzewa owocowe – jabłonie, wiśnie, grusze i brzoskwinie. Zarząd parku narodowego odrestaurował mormońską farmę rodziny Giffordów z początków XX wieku. W jej skład wchodzi dom, stajnia i wędzarnia oraz sad, pastwisko i ogród. Obecnie w domu mieści się małe muzeum, sklepik z rękodziełem i punkt sprzedaży słynnych ciast – np. apple pie, czy peach pie, ale także chleba, przetworów owocowych itp.. Nie mogliśmy sobie odmówić tej słodkiej przyjemności i także spróbowaliśmy dwóch ciast – wiśniowego i jabłkowego. Były smaczne, ale o wiele, wiele za słodkie – jak to w Stanach zwykle bywa – mamy inne przyzwyczajenia smakowe ;)

Po słodkim posiłku wyruszyliśmy w drogę – trasą widokową w głąb parku. A krajobrazy były niesamowite – tutaj można było dokładnie zobaczyć tę „skalną rafę” – naturalną geologiczną barierę. Kolory skał przyprawiały o zawrót głowy! A co najważniejsze, był to najspokojniejszy i najmniej zatłoczony park narodowy jaki zwiedzaliśmy.

Jedyny minus, to pogoda – cały czas deszcz i burza krążyły wokół nas. Dlatego nie zdecydowaliśmy się na żaden trekking z obawy przed flash flood.

Dojechaliśmy do ostatniego parkingu, przy wejściu do wąwozu Capitol Gorge i tam zawróciliśmy, żałując bardzo, że nie możemy wejść do wąwozu.

W dolinie Fruita, niedaleko visitor center znajdują się drewniane kładki, z których można oglądać wyryte na skałach petroglify (rysunki naskalne), stworzone przez pierwszych mieszkańców doliny.

W parku widzieliśmy bardzo dużo jeleniowatych:

Kolejne malownicze miejsce, tuż nad rzeką:

Gdziekolwiek byśmy się nie zatrzymali, krajobrazy nas zachwycały:

Widoczki z Panorama Point:

Pod wieczór pogoda zrobiła się ładniejsza, więc wybraliśmy się na krótki spacer do Goosenecks Overlook. Rzeka Sulphur Creek tworzy ciasne zakola przypominające gęsie szyje – można je zobaczyć z punktu widokowego:

Wieczorem dotarliśmy do Torrey i motelu Broken Spur. To przyjemne miejsce, z restauracją i basenem, z którego chętnie skorzystaliśmy po upalnym dniu…

Torrey – maleńkie miasteczko, założone około 1880 roku przez mormońskich pionierów, które w 2010 roku liczyło 182 mieszkańców. Jest tu parę sklepów, motele, parę zabytkowych budynków. Ale tym co je wyróżnia, to wspaniała aleja starych drzew biegnąca główną ulicą miasteczka. Warto zatrzymać się tu choć na chwilę i poczuć dziewiętnastowieczny klimat Dzikiego Zachodu.

Park Narodowy Capitol Reef okazał się największą niespodzianką naszej zeszłorocznej wyprawy do Stanów Zjednoczonych. Do podróży przygotowujemy się bardzo starannie, oglądamy w internecie miejsca, które chcemy odwiedzić, czytamy o nich itd. Jednak o Capitol Reef nie znaleźliśmy ani zbyt wielu informacji, ani zbyt wielu pozytywnych relacji. A na miejscu okazało się, że dla nas to miejsce było zjawiskowe! Zdjęcia nie oddają kolorów skał, majestatu gór, ogromu przestrzeni… Absolutnie zachwycające widoki. A do tego było tam naprawdę mało turystów – można było odpocząć od innych zatłoczonych miejsc. Chciałabym tam kiedyś wrócić na dłużej…

Przypominam o naszym profilu na Facebooku i Instagramie – jest tam jeszcze więcej nas i naszych podróży.

Poleć:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

dariotheking pisze:

Mam raczej pytanie niż komentarz: Czy droga dojazdowa do punktu startowego na CAPITOL GORGE TRAILHEAD (myślę o ostatnim odcinku, czyli CAPITOL GORGE ROAD), nadaje się do zwykłego auta (nie 4×4)?
Bardzo dziękuję za informację zwrotną na mój e-mail:)

Patrycja Kumiszcza pisze:

Na końcu Scenic Dr. jest parking, gdzie zostawiasz samochód i dalej, do wąwozu idziesz pieszo.