Majówka z Krzyżakami cz. 2
Nie byłoby majówki bez wypadu do zoo. Jeśli jesteśmy w 3mieście, to odwiedzamy zoo w Oliwie. Bardzo je lubimy. Nie jest to zoo typowo miejskie, bo położone jest w pięknym Trójmiejskim Parku Krajobrazowym. Jest największym ogrodem zoologicznym w Polsce i faktycznie jest tu gdzie spacerować. Jest piękna i nowoczesna żyrafiarnia i lwiarnia z młodymi lwiątkami, jest mini zoo, park linowy, niewielki park dinozaurów i mnóstwo zwierzaków żyjących na zadbanych wybiegach.
Kolejnego dnia udaliśmy w dalszą część naszego krzyżackiego szlaku. Odwiedziliśmy Lębork po wielu, wielu latach. Okazało się bardzo sympatycznym miasteczkiem, z zadbanym centrum, miłymi terenami nadrzecznymi, ładnym deptakiem i pozostałościami średniowiecznego zamku i murów miejskich.
Pozostałości po krzyżackim zamku Uroczy deptak Siedziba Urzędu Miasta
Jadąc w stronę Bytowa, zboczyliśmy nieco, aby zobaczyć elektrownię wodną na rzece Słupi w Gałąźni Małej. Zbudowana została w 1914 r. i była to w tamtym okresie najnowocześniejsza i największa elektrownia w Europie Północnej. Jest tam mała ekspozycja, ale w tym dniu niestety obiekt zamknięty był na cztery spusty. Chcąc nie chcąc pojechaliśmy dalej.
Dotarliśmy na zamek krzyżacki w Bytowie. Mieści się tu hotel, restauracja i niewielkie muzeum. Ale jakoś nie mieliśmy nastroju na muzealne ekspozycje, więc po pokręceniu się tu i ówdzie, udaliśmy się do centrum, żeby zobaczyć jak wygląda bytowski rynek.
Zabytkowa wieża, pozostałość dawnego kościoła
Rynek nas nie zachwycił. Brakowało mu klimatu zachęcającego do wypicia kawy w restauracyjnym ogródku i pogapienia się na przechodniów… Wizyta w Bytowie nie była długa, bowiem zaczęły pojawiać się czarne chmury straszące burzą i ulewą.
Udaliśmy się do Kościerzyny na obiad. W ubiegłym roku natknęliśmy się tam na bardzo przyjemną restaurację z własnym browarem – Stary Browar. Postanowiliśmy zawitać tam ponownie i sprawdzić, czy znowu będzie miło i smacznie. Wszystko było tak jak podczas pierwszej wizyty – poza jednym – można tam zamówić 3 rodzaje ichniego piwa podawanego w mini kufelkach – miało to swój klimat. Niestety kufelki dostały nóg (bo były naprawdę urocze) i piwo do degustacji podano nam w małych szklankach. Wiem, że to drobiazg, ale kufelki były słodkie i fajnie byłoby, gdyby wróciły ;)
Niestety w międzyczasie chmury nas dogoniły i przegoniły do domu ulewnym deszczem ;)
Przypominam o naszym profilu na Facebooku i Instagramie – jest tam jeszcze więcej nas i naszych podróży.
Ależ ja bym sie gdzieś wybrała ;)
No ale chwilowo jesteśmy uziemieni ;)
Pozdrawiam!
Jak podrośnie, znowu będziecie śmigać :)
My też częściowo uziemieni, bo dopiero jutro Amelii ściągają gips…