Majorka zachwyca
Majorka ma wiele do zaoferowania – piękne plaże, wspaniałą pogodę, niesamowite krajobrazy, pyszną kuchnię oraz śliczne zabytkowe miasteczka. A my kochamy małe miasteczka, z wąskimi brukowanymi uliczkami, z kotami śpiącymi na schodach, z kolorowymi okiennicami i doniczkami na parapetach.
Niedaleko naszej wakacyjnej miejscowości Playa del Muro, leży Alcudia. I to właśnie ona jest takim małym miasteczkiem :) Dojechaliśmy tam autobusem i spędziliśmy popołudnie na zwiedzaniu starego miasta, otoczonego średniowiecznym murem. Bardzo przyjemne miejsce, aby coś zjeść, wypić kawę, kupić pamiątki, odpocząć od słońca w cieniu wąskich uliczek…
Zachwycają mnie te „doniczkowe ogrody”, na wyspie widoczne w wielu miejscach:
W Alcudii można także obejrzeć stanowisko archeologiczne z czasów rzymskich (Pollentia) oraz teatr rzymski, jednak my ze względu na upał nie mieliśmy na to ochoty i pozostaliśmy w zacienionym starym mieście.
Na 3 dni wynajęliśmy samochód w miejscowej wypożyczalni w Playa del Muro. A pierwszym miejscem, które odwiedziliśmy były Smocze Jaskinie – Cuevas del Drach w Porto Cristo (bilety 15 EUR od 13 lat wzwyż, dziecko 3-12 lat – 8 EUR). Wejścia do jaskini odbywają się o pełnych godzinach i w sezonie może się zdarzyć, że nie będzie miejsc na najbliższą pełną godzinę i trzeba będzie czekać na kolejną – weźcie to pod uwagę przy planowaniu podróży.
Jaskinia ma długość 2,5 km i posiada jedno z największych na świecie podziemnych jezior – ma ono 200 m długości i 30 m szerokości. Największą jej atrakcją jest koncert odbywający się na pływających łodziach oraz możliwość przepłynięcia łódką po jeziorze.
Formacje skalne, stalaktyty, stalagmity, mnóstwo nacieków, „spaghetti” zwisające ze sklepień, małe oczka wodne – wszystko jest pięknie podświetlone i robi wielkie wrażenie.
Poniżej podziemne jezioro z łodziami i orkiestrą:
Jaskinia jest niewątpliwie piękna i warta zobaczenia. Jednak sama forma jej zwiedzania pozostawia wiele do życzenia – do środka wchodzi tłum ludzi, przewodnicy tylko przeganiają turystów z sali do sali, niczego nie tłumacząc. Poza sezonem na pewno jest spokojniej (byliśmy tam też w październiku i nie było takiej masówki), ale latem liczcie się z niedogodnościami.
Majorka ma wiele ślicznych maleńkich plaż, otoczonych skałami, z białym piaskiem i turkusową wodą, jednak to miejsce jest wyjątkowe – podczas naszego poprzedniego pobytu odkryliśmy „mini fiord” w Cala Figuera. To wrzynająca się w ląd wąziutka zatoka, w której spokojnie toczy się rybacka praca i małomiasteczkowe życie. Jest tu kilka restauracji, sklepów, lodziarni, ale miejscowość nie jest chyba za bardzo popularna, przez co spokojnie można w niej odetchnąć i odpocząć.
Cala Figuera ma bardzo fajny klimat, jest tam spokojnie i cicho, w zatoce toczy się autentyczna rybacka praca, w której – mam wrażenie – odrobinę przeszkadzają turyści. Przyjemnie jest posiedzieć nad filiżanką kawy, czy talerzem z owocami morza i pogapić się na kawałek autentycznej, a nie turystycznej Majorki.
W drodze powrotnej do hotelu, zaciekawił nas otoczony murami cmentarz w Petrze, z piękną kapliczką osłoniętą różową bugenwillą. Zupełnie inny niż nasze…
I tak minął nam pierwszy z dni poświęconych na zwiedzanie wyspy :)
CDN
Wasza Patrycja
Przypominam o naszym profilu na Facebooku i Instagramie – jest tam jeszcze więcej nas i naszych podróży ;)