Malta – plaże, klify, zabytkowe miasteczka i Daniken…
Malta ma wiele do zaoferowania. Nawet poza sezonem. Przepiękne krajobrazy, malownicze plaże, klifowe wybrzeże, klimatyczne miasteczka, wspaniałe zabytki, niektóre starsze od piramid… Jest tu co robić, naprawdę.
Kolejny dzień objazdu wyspy. Najpierw udaliśmy się do pobliskiej wieży św. Agaty, nazywanej też Czerwoną Wieżą. To jedna z wielu wartowni obserwacyjnych zbudowanych na wyspie w XVII w. Służyły one obserwacji wybrzeża i ochronie przed piratami. Obecnie wieża jest odrestaurowana i można ją zwiedzać. Z jej szczytu rozpościera się wspaniały widok na zachodnie wybrzeże wyspy i pobliskie Gozo.
Pokręciliśmy się po zachodnim wybrzeżu, bardziej dzikim i mniej zabudowanym. Za to z przepięknymi widokami…
Następnym naszym celem była Mdina. To wg mnie najładniejsze miasteczko na wyspie. Jest klimatyczne, z pięknie zachowanym układem urbanistycznym. Ma ciche wąskie uliczki, którymi kluczy się przez długie chwile, aby nagle wyjść na piękny placyk pełen turystów… Położone jest na wzgórzu i wygląda zjawiskowo, gdy podjeżdża się do niego od strony Valetty.
Tuż przy głównej bramie miejskiej dzieciaki znajdą miły plac zabaw, a dorośli ławeczki do wytchnienia po długim spacerze po mieście.
Klify Dingli – rzekomo najwyższe klify południowej Europy, rzekomo piękne i rzekomo obowiązkowe do zobaczenia. Powiem wam tyle – e tam ;) Spacer był przyjemny, ale z góry niewiele widać i nie da się ocenić i docenić ich piękna i majestatu. Myślę, że wycieczka łodzią u ich podnóża byłaby znacznie ciekawsza.
Jak byłam małolatą to zaczytywałam się książkami Danikena (tak, wiem, wiem, potem zmądrzałam ;)) I pamiętam, jak opisywał tajemnicze „torowisko” na Malcie. Nie mogłam ominąć tego miejsca będąc tuż obok.
Nie wiadomo po co tory zostały wykonane, być może, aby toczyły się w nich jakieś koła – o rozstawie ponad 2 metrów! A być może w zupełnie innym celu – jakim? Nie wiadomo. Podobno ślady te pokrywają całą wyspę, niektóre znikają w wodzie, by pojawić się dokładnie w linii prostej na sąsiedniej wyspie Gozo, ale najbardziej widoczne są w okolicach klifów Dingli. Utworzono tam mały „rezerwat” nazywany Clapham Junction (stacja kolei w Londynie nosi swą nazwę na cześć tego właśnie miejsca). Tutaj setki „szyn” krzyżują się, mijają, biegną równoległe, przecinają pod różnymi kątami, zakręcają… Niektóre koleiny wyżłobione w wapiennej skale są zaskakująco głębokie, inne płytkie i ledwo widoczne. Ale to co robi największe wrażenie to ich wiek – mają około 12 tysięcy lat! Zagadka zostaje nierozwiązana – nie wiadomo kto i po co je wykonał…
I na koniec przyjemny wieczorny spacer w zatoce Golden Bay. Biorąc pod uwagę, że na wyspie jest niewiele plaż, w sezonie musi być tu tłoczno. Ciszę się, że mieliśmy możliwość pospacerowania w tym miejscu prawie w samotności…
Przeglądając informacje na temat Malty natknęłam się na opinie, że wyspa jest nudna. A ja uważam ją za bardzo ciekawą – jest tu co robić, co oglądać, gdzie spędzać czas. Jest malutka, więc standardowy urlop wystarczy na obejrzenie większości najciekawszych miejsc. Jest kilka bajecznych miejsc na kąpiele, kilka zabytków klasy 0, ładne, zadbane miasteczka, brak problemów z komunikacją – większość mieszkańców mówi po angielsku, dobre jedzenie, śródziemnomorski klimat oraz sporo tanich połączeń z Polski… Czego chcieć więcej?