Monument Valley – Dziki Zachód w pigułce
Nie polecam wam naszych noclegów w Stanach, bo to zwykłe sieciowe hotele. Nic wyróżniającego się i nic rewelacyjnego (ale też nie strasznego ;)). Ale o tym muszę wspomnieć. W Bluff (Utah) – małej osadzie pośrodku niczego jest hotel Desert Rose Inn. Składa się z budynku hotelowego, kilku domków, basenu i restauracji. Bardzo przyjemne miejsce z pięknymi widokami na góry, a do tego tylko 40 minut jazdy od Monument Valley. Pokoje czyste, z wystrojem utrzymanym w klimacie Dzikiego Zachodu. A do tego restauracja z bardzo dobrym jedzeniem. Spędziliśmy tam bardzo przyjemny wieczór…
Jednak okazało się, że prysznic w naszym pokoju nie działa. Po kilku próbach naprawy, szef hotelu zarządził przeprowadzkę i skierował nas do pięknej, luksusowej chatki, gdzie mieliśmy dla siebie dwie sypialnie, salon i kuchnię. Aż żałowaliśmy, że zostawaliśmy tam tylko na jedną noc ;)
Po smacznym śniadaniu udaliśmy się w kierunku słynnego Monument Valley (Dolina Pomników/Monumentów). To region na granicy stanów Arizona i Utah, w całości leżący na terenie rezerwatu Indian Navajo.
Widoki po drodze:
Zatrzymaliśmy się w pobliżu śmiesznej skały wyglądającej jak postać w sombrero – to Mexican Hat Rock. A tuż obok jest mała osada o tej samej nazwie:
Gdy dojeżdża się do Monument Valley – miejsca znanego z wielu filmów, symbolu Dzikiego Zachodu, to staje się w każdej zatoczce (jakich tu wiele) i pstryka zdjęcia jak szaleniec ;) A potem zauważa się, że to samo robią inni i tak skacze się w kilka samochodów od zatoczki do zatoczki.
Monument Valley to właściwie nie dolina, tylko płaskowyż leżący na wysokości 1855 m npm. Swe niezwykłe kształty skały w Dolinie zawdzięczają erozji, a piękny czerwony kolor tlenkowi żelaza, który mają w swoim składzie. Ich wysokość dochodzi do 300m!
Najbardziej rozpoznawalny jest fragment drogi US-163, gdy ta wspina się wąską kreską na niewielkie wzniesienie i ginie na horyzoncie pośród majestatycznych skał…
To Forrest Gump Point – miejsce, w którym filmowy Forrest zatrzymał się i przestał biec przez Amerykę. Pamiętacie?
Wzdłuż drogi, przy zatoczkach, stoją drewniane budki, w których Indianki sprzedają swoje wyroby. Nie mogłyśmy z Amelką odmówić sobie nabycia takiej biżuterii :)
Monument Valley znane jest z dziesiątek westernów, ale i z hollywoodzkich przebojów jak Forrest Gump, Transformers, czy 2001: Odyseja Kosmiczna. Do 2014 roku nakręcono tu 99 filmów!
Nasze autko, które pięknie się spisywało podczas tych tysięcy przejechanych kilometrów :)
Po przejechaniu malowniczego fragmentu drogi US-163, docieramy do osady Oljato, gdzie znajduje się Visitor Center. Monument Valley nie jest parkiem narodowym tylko parkiem plemiennym – Tribal Park – i nie obowiązuje do niego annual pass do parków narodowych. Opłata za wjazd na jego teren wynosi 20$ za samochód z 4 pasażerami.
W visitor center znajdziecie niewielkie muzeum, sklep z pamiątkami i restaurację.
Widoki z tarasu visitor center zapierają dech w piersiach…
Jako, że nasz samochód nie był ubezpieczony na off road, a droga nie wyglądała za pięknie, postanowiliśmy skorzystać z miejscowej oferty i wynająć przewodnika z autem 4X4 na tzw. Monument Valley Safari. Wycieczka trwała prawie 3 godziny i poza miejscami dostępnymi dla wszystkich (którzy nie bali się o swój samochód ;)), obejmowała też miejsca dostępne tylko Indianom Navajo. Koszt tej wycieczki był dość wysoki – 180 $/3 os., ale było warto, bo przeżycia są niezapomniane…
Bilety na „safari” kupowało się na parkingu przy visitor center i po przydzieleniu przewodnika, wyjeżdżało się w teren:
Takie pojedyncze strome, wysokie skały z płaskim „daszkiem” i odizolowane od innych nazywane są butte.
Dolinę można zwiedzać pieszo, swoim samochodem, wynajętym samochodem 4×4 z przewodnikiem oraz konno:
Przez całą drogę bawiliśmy się wypatrując znajomych kształtów w skałach i znaleźliśmy np. słonia, cocker spaniela, smoka itd. :)
Zatrzymaliśmy się na dłuższą chwilę przy miejscu zwanym Big Hogan. Kwitły tu piękne pustynne kwiaty – datura stramonium lub Jimson Weed, u nas nazywane czarcim zielem.
Big Hogan to grota z „oknem” w sklepieniu, pewnie za setki, tysiące lat zrobi się tam skalny łuk…
Zatrzymaliśmy się tutaj, aby posłuchać indiańskiej muzyki w wykonaniu przewodników – wrażenie było niesamowite…
Tuż obok Amelka wypatrzyła skalnego „grzybka”:
A kawałek dalej był Moccasin Arch:
I widoczki po drodze:
Kiepsko widać, bo się akurat tutaj nie zatrzymywaliśmy, ale ten kamień po środku nazywany jest Cube (Kostka) i faktycznie ma piękny sześcienny kształt :)
Nasz przewodnik stawał w ciekawszych miejscach, opowiadał nam trochę o Dolinie, o zwierzętach, roślinach itd. Miał też ze sobą sporo lodowatej wody w butelkach, którą nas częstował – a że upał był niesamowity, a na dodatek strasznie na nas kurzył piach z drogi – było to zbawieniem. Odebrał też telefon i mogliśmy usłyszeć jak niesamowicie brzmi język Indian Navajo :)
To była świetna przygoda, którą zapamiętamy na długo. Widoki w Monument Valley są niesamowite i nieporównywalne z niczym innym. To jedno z tych miejsc na świecie, które trzeba zobaczyć….
Wasza Patrycja
Przypominam o naszym profilu na Facebooku i Instagramie – jest tam jeszcze więcej nas i naszych podróży.