Z Mediolanu do Wenecji
Plany na wypoczynek sierpniowy były inne, ale zmuszono nas do ich zmiany. A w związku z tym, że czasu było mało, szybko zaczęliśmy poszukiwania miejsca na jakiś weekendowy wypad (lub przedłużony weekendowy wypad ;)). Znaleźliśmy niedrogie bilety lotnicze do Mediolanu. Szybka decyzja, zakup, rezerwacje hoteli i w drogę :)
Późnym wieczorem przylecieliśmy do Mediolanu. Z lotniska w Bergamo, autobusem, dotarliśmy na dworzec w sercu miasta. Stamtąd zamówiliśmy Uber do hotelu – dzięki aplikacji mobilnej można zamawiać transport – jest to tańsze niż taksówki i znacznie wygodniejsze – szczególnie w obcym mieście.
Nazajutrz rano udaliśmy się (Uberem) z powrotem na dworzec Milano Centrale – to jeden z największych dworców kolejowych w Europie. Monumentalny budynek, monumentalne wnętrza, trochę art deco, trochę antyku ;) – niemniej robi wrażenie.
Wsiedliśmy w swoje pendolino – Frecciabianca i przy prędkości 200 km/h pomknęliśmy do Wenecji.
Bilety na pociąg kupiliśmy w Polsce, internetowo na stronie Trenitalia, koszt biletu ok. 35 EUR/os., przy czym dziecko podróżuje bezpłatnie. Czas trwania podróży z Mediolanu do Wenecji wynosi ok. 2,5 h.
Wenecja to nasze ukochane włoskie miasto, a przynajmniej jedno z najbardziej ukochanych… Uwielbiamy błądzić po jego uliczkach, zejść z utartych szlaków np. dworzec-Rialto, zostawić tłumy i podziwiać, spokojnie spacerując, Serenissimę.
Tym razem nie wchodziliśmy do Bazyliki św. Marka, ani do Pałacu Dożów, ani do innych muzeów. Był koszmarny upał i nie mieliśmy siły na długie spacery, a co dopiero na intensywne zwiedzanie. Był to lajtowy pobyt, oparty na spacerach i unikaniu słońca ;)
Nasze ulubione włoskie drinki to Aperol Spritz (śledzący nasz instagram zapewne to zauważyli ;)) oraz Bellini. Postanowiliśmy odwiedzić bar, w którym ów Bellini powstał. To Harry’s Bar. Koktail powstał w 1948r. i od tamtego czasu stał się wenecką legendą – pijali go tam sławni i bogaci ;), np. Ernest Hemingway, Woody Allen, Alfred Hitchcock, Arystoteles Onassis. Zapragnęliśmy i my spróbować oryginału ;) A w jego skład wchodzą – brzoskwinia i prosecco.
Pomijając wygórowaną cenę, obsługę, która „pomyliła” się w rachunku na naszą znaczną niekorzyść, mało klimatyczne miejsce – drink był po prostu niesmaczny. Zdecydowanie lepsze są nieoryginały ;)
Jak przed każdym wyjazdem – opowiadaliśmy Amelce o charakterystycznych miejscach, symbolach Wenecji, atrakcjach itd. Wspomnieliśmy też o gondolach. Amelce bardzo spodobały się czarne, złotem zdobione łodzie, więc postanowiliśmy zrobić jej niespodziankę i przepłynąć się gondolą (koszt od 80 EUR w górę). W związku z tym, że swego czasu gondolierzy mocno oszukiwali nieświadomych turystów i żądali horrendalnych opłat za przejażdżkę – związek gondolierów ustalił tabelę cen za usługę. Jak jednak zauważyliśmy – tabela sobie, ceny sobie. Ale da się z nimi dyskutować ;)
Jest to sympatyczna atrakcja, jednak ciężko mówić o romantyzmie – a z tym nam się kojarzy gondola – kiedy w pełni sezonu turystycznego trzeba stać w korku gondoli ;) Niemniej podobało jej się :)
W Wenecji zjeść można każde włoskie danie – dla turysty wszystko ;) ale zdecydowanie najsmaczniejsze są tam dania z ryb i frutti di mare. Poniżej moja ulubiona pasta z okolic Wenecji – Spaghetti Al Nero di Seppia. Nie wygląda apetycznie, ale smakuje wybornie. To spaghetti podawane z sepią – atramentem z mątwy i w zależności od chefa – z krewetkami, małżami, kalmarami, czy ośmiorniczkami. Sepia, czosnek, białe wino, natka pietruszki, ewentualnie jakiś morski dodatek. Niebo w gębie! Tylko uwaga – brudzi usta i ubranie!
Kiedy byliśmy ostatnio w Wenecji – parkowaliśmy w Punta Sabbioni (parking – wtedy – 5 EUR za cały dzień) i od wschodu dopływaliśmy do miasta. Nie zaglądaliśmy w rejony położone bliżej dworca. Dlatego bardzo zdziwiliśmy się widząc nowy most nad Canal Grande ;)
CDN