SeaWorld w Orlando
Jeden dzień naszego pobytu w Orlando spędziliśmy w parku rozrywki SeaWorld. To park poświęcony zwierzętom wodnym. Zobaczyć tu możemy: orki, delfiny, białuchy, morsy, foki, płaszczki i manty, rozmaite ryby, wodne ptactwo, manaty, krokodyle i wiele innych. Ponadto są tu pokazy, rollercoastery, karuzele, place zabaw, restauracje, kawiarnie, sklepy. Można tu spędzić cały dzień i ani chwili się nie nudzić.
Bilety, podobnie jak do Disney World, można kupić wszędzie w Orlando i okolicach, koszt ok. 90 $/os. – strona internetowa.
Pobyt w parku zaczęliśmy od tresury orek. Show odbywa się na wielkiej wodnej „scenie”. Treserzy w rytm muzyki prowadzą pokaz. Wszystko z widowiskową oprawą, z wielkimi ekranami, showmanami biegającymi wśród publiczności. Nie jest to stylistyka, którą lubimy, ale warto się zmusić, aby móc podziwiać te przepiękne zwierzęta (być może to jedyna szansa na zobaczenie orek na żywo).
Orki bardzo chlapią. Pierwsze rzędy były na to przygotowane, ludzie poubierani w płaszcze przeciwdeszczowe, ale widzieliśmy, że pomimo tego byli całkowicie przemoczeni :)
Marzeniem Amelki było (i nadal jest) zobaczenie żywego wieloryba. W SeaWorld spotkać można białuchy (wale białe), które żyją w olbrzymim basenie, oszklonym z jednej strony. Trafiliśmy akurat na ich karmienie. Można je podglądać również pod wodą. Przepiękne zwierzęta.
I udało nam się choć w jakiejś części spełnić dziecięce marzenie :)
W parku pomiędzy ludźmi przechadzają się piękne ibisy białe i wyjadają resztki ze śmietników, tamtejsze wrony ;)
W parku było kilka rzeźb zrobionych z odpadów:

Były też rollercoastery i karuzele. Tutaj wagoniki w kształcie orek. Wrażenie robiła gigantyczna kolejka – manta, ale nie korzystaliśmy z niej, ponieważ Amelka była za mała.
Były wielkie akwaria i tunel ze szkła:

Największą atrakcją, poza orkami, miała być Antarctica. To połączenie „kolejki” z wizytą w świecie prawdziwych pingwinów. Oczekiwanie do wejścia było dość długie, na szczęście atrakcja nas nie zawiodła.

Na początku oglądaliśmy film, wprowadzający w historię małego pingwina…

Potem wsiadaliśmy do kręcących się „wagoników” i ruszaliśmy w mega kolorową podróż do Antarktyki, śledząc dalsze przygody pingwina – dzieci zachwycone :)
A na końcu czekał na nas wielki wybieg z pingwinami…
Amelka nawiązała kontakt z pingwinem :)
A tu prezentuje brak pierwszego zęba :)
Był też show z fokami, który sobie odpuściliśmy oraz show z delfinami, na który koniecznie chciała iść Amelka.
Więcej tu samego show niż delfinów, które pokazywały się tylko na krótkie chwile – co jest dobre dla zwierzaków, plus dla parku.
Znajduje się tu też kilka basenów, w których można było zanurzać ręce i dotykać ich przepływających mieszkańców – o ile sobie tego życzyli. Tutaj basen z płaszczkami:
Dla nas największą frajdą okazało się spotkanie z delfinami. Pływały w wielkim basenie, od czasu do czasu podpływały do ludzi i dawały się pogłaskać. Bardzo przyjazne zwierzęta. Bardzo ciekawe ludzi.
Ten delfin pływał przy Amelce, a ona była zachwycona. Opiekunka powiedziała nam, że pewnie zainteresował go jaskrawy kwiatek na kapeluszu :) Fantastyczne przeżycie!
Od zawsze zachwycałam się manatami, są obłędne w swojej ociężałości, dostojności i pozornym lenistwie – tutaj miałam w końcu okazję je zobaczyć. Następnego dnia widzieliśmy je w naturze, ale o tym kolejnym razem.
Podsumowując – warto wybrać się do takiego parku, aby zobaczyć na żywo zwierzęta, które u nas nie występują. Aby spędzić czas na zabawie, korzystając z licznych rozrywek. Warto, ale tylko raz ;)
CDN
Podobny Park, co prawda nie na zewnątrz, oglądałam w Atlancie – Georgia Aquarium – zrobił na mnie ogromne wrażenie! :))
Piękne te orki!
Nie znam tego w Atlancie. A orki obłędnie piękne! :)