Mam z tym miejscem mały problem – z jednej strony mnie zachwyciło, a z drugiej strony – pozostał jakiś niesmak po wizycie… Ale po kolei.

Kanion Antylopy to kanion o budowie szczelinowej, powstały w wyniku wymywania piaskowca przez wody opadowe. Leży on tuż obok miasteczka Page w Arizonie, na terenie należącym do Indian Navajo. Dzieli się na dwie części – Lower i Upper (dolny i górny). Uznawany jest przez wiele osób za najpiękniejszy kanion na świecie, przez innych – za najpiękniejszy w Stanach Zjednoczonych – a na pewno jest jednym z najchętniej fotografowanych miejsc na zachodzie USA :)

Wiedząc wcześniej, że czasem zdarzają się problemy z zakupem biletów wstępu na miejscu, jeszcze będąc w Polsce, zarezerwowaliśmy internetowo wejście w danym dniu i o danej godzinie do Upper Antelope Canyon – w tej części kanionu występują tak zwane słupy świetlne, które wyglądają zjawiskowo… Wybraliśmy dwa rodzaje tourów – fotograficzny (tylko aparat typu lustrzanka i statyw) i standardowy (zabroniony statyw) i podzieliliśmy się – Adam na foto, Amelka i ja – na zwykły. Korzystaliśmy z tej firmy: KLIK, ale na miejscu jest przynajmniej kilka firm zajmujących się oprowadzaniem turystów po obu częściach kanionu. Cena za godzinny tour standardowy w Upper Antelope Canyon to 40$, dziecko 20$, natomiast za dwugodzinny photo tour – 120$ + 8$ do każdego biletu za wstęp na teren rezerwatu Navajo.

Na miejsce dotarliśmy rano, na ponad godzinę przed czasem wejścia do kanionu – tak jak to było wymagane. Okazało się, że nie było już wolnych miejsc na wejścia przed południem, czyli to, co wyczytaliśmy w internecie okazało się faktem. Ale my mieliśmy rezerwację, dokonaliśmy zapłaty i czekaliśmy na swoją kolej.

Dzień był gorący, ale pochmurny i wyglądało, że może nawet padać – a że naczytaliśmy się o powodziach błyskawicznych występujących na tych terenach (powodzie błyskawiczne powstają w wyniku gwałtownych opadów w miejscach, gdzie ziemia nie jest w stanie wchłonąć wody i zalewane zostają tereny położone niżej – jak na przykłady kanion, który jest dziurą w ziemi, mówiąc wprost. W wyniku takiej powodzi w Kanionie Antylopy zginęło w 1997 roku 11 turystów, dlatego zwiedzanie może odbywać się tylko i wyłącznie z przewodnikiem, który będzie miał wiedzę na temat bieżących prognoz) – zapytaliśmy obsługę, czy spodziewają się deszczu – zaprzeczyli i potwierdzili, że wycieczka się odbędzie.

W końcu zawołano nas i podzielono na grupy. Każdy został przydzielony jakiemuś przewodnikowi i skierowany do właściwego pojazdu. Rozdzieliłyśmy się z Adamem – on zaczynał swoją wycieczkę o tej samej godzinie, jednak trwała ona o godzinę dłużej. Nasza przewodniczka opowiedziała nam jak mamy się zachowywać w kanionie, że nie możemy się zatrzymywać i nie zawracać pod żadnym pozorem. Potem kazała nam pozmieniać ustawienia w smartfonach, żeby zdjęcia wyszły ładne – co mnie dość mocno zdziwiło…

Kanion Antylopy jest wąską szczeliną o długości 400 m i głębokości ponad 40 m. Wchodził do niego tłum ludzi  – kilkanaście grup po kilkanaście osób na raz – zdjęcia robiłam głównie ponad ludzkimi głowami. Zobaczcie niżej jak to wyglądało:

Przewodniczka przeganiała nas z miejsca na miejsce, pokazując jak zrobić „ładne” zdjęcie, a niekiedy sama robiąc zdjęcia telefonami turystów, żeby było szybciej (na dodatek była niemiła ;)). Nie było czasu na przyjrzenie się niesamowitym skałom, na pokontemplowanie piękna, na zachwyt…

Poniżej  zobaczycie jak wyszły moje zdjęcia, robione iphonem i kompaktowym aparatem,  w biegu i tak, aby nie było na nich widać tłumów, bez obróbki:

Wracając już na parking, spotkałyśmy Adama fotografującego w malutkiej grupie paru osób. Ich przewodnik wstrzymywał ruch „zwykłych” turystów, aby grupa foto spokojnie robiła sobie zdjęcia.

I zobaczcie jak wyszły (przy długim naświetlaniu i po obróbce):

Wspaniałe, prawda? Niestety ze względu na mocne zachmurzenie słynnych słupów świetlnych prawie wcale nie było.

Kanion Antylopy to jedno z niewielu miejsc, które lepiej wychodzi na zdjęciach niż w rzeczywistości. Na zdjęciach można ominąć tłum, na żywo się nie da. Poza tym nawet niewielka obróbka fotografii „wyciąga” niesamowite kolory i fakturę skał.

Kanion z jednej strony mnie zachwycił – jako formacja skalna, jako cud natury, ale z drugiej – formuła jego zwiedzania jest (dla mnie) fatalna. Jednak jednocześnie rozumiem, że inaczej się nie da opanować tłumu chętnych do zobaczenia tego magicznego miejsca…  Byliśmy tam w sierpniu, w szczycie sezonu, a być może poza nim jest milej i sympatyczniej i można bardziej doświadczyć piękna tego miejsca. Myślę, że warto mieć świadomość przed wyprawą do kanionu, że może to wyglądać tak jak podczas naszej wizyty, aby za mocno się nie rozczarować i wykorzystać godzinkę spędzoną wewnątrz niego maksymalnie. A potem, po powrocie do domu, rozkoszować się pięknymi zdjęciami i zapomnieć o wszystkich niedogodnościach ;)

Wasza Patrycja

Przypominam o naszym profilu na Facebooku i Instagramie – jest tam jeszcze więcej nas i naszych podróży.

Poleć:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nie dziwię się, że masz mieszane uczucia – nie sądziłam, że pod takim rygorem ogląda się ten niesamowity cud natury. Szkoda, że nie ma możliwości wybrania się tam na własną rękę… Jednak dobrze wiedzieć, na co się nastawiać. Stany na mojej liście kierunków do odwiedzenia nie zajmują wysokiej pozycji, ale ze względu na ten kanion mogłabym zrobić wyjątek ;)

admin pisze:

Dla nas to też nie był wymarzony kierunek, ale polecieliśmy pierwszy raz i przepadliśmy. Stany są idealne do zwiedzania, szczególnie z dzieckiem – jest bezpiecznie, nie ma chorób, wygodnie, nie-przerażająco-drogo. A równocześnie jest tyle wspaniałych miejsc do zobaczenia… Być może nam się uda jeszcze w tym roku polecieć, a jeśli nie, – to na bank w kolejnym. Mamy plany na kilka kolejnych wypraw do USA :)

Ilona pisze:

Miejsce zachwyca, ale tak jak piszesz – w środku sezonu ciężko jest zachwycić się przez dłuższy czas.

admin pisze:

To jedyny minus – tłum :( Bo miejsce jest piękne…

Edyta pisze:

Mam identyczne odczucia. Kanion piękny. Organizacja zwiedzania fatalna. Trafiliśmy na pyskatą, chamską obsługę. Przy tak drogich biletach mogliby być bardziej przyjaźni dla turysty. Tłok niesamowity, Nie mam żadnego ładnego zdjęcia siebie w Kanionie, szybko, szybko, nie było czasu. Zrobione w biegu, zamazane. Mój Mąż także wziął fotograficzną. Mógł co prawda zabrać statyw, ale też był popędzany. Tam się tylko liczą pieniądze. Rozumiem, że Indianie chcą zarobić, ale mogliby lepiej to zorganizować. Byłam bardzo rozczarowana.

Patrycja Kumiszcza pisze:

Dokładnie tak :(