Melbourne – pierwsze koty za płoty
Melbourne było pierwszym miejscem, które odwiedziliśmy w Australii (całą naszą podróż pokrótce opisałam TUTAJ). Spędziliśmy tam trzy dni. Mieszkaliśmy w centrum (CBD), więc wszędzie mieliśmy blisko i mogliśmy dowoli poznawać i doświadczać tego miasta.
Melbourne jest największym miastem w Australii – w 2023 roku zdetronizowało Sydney. Liczy 4,8 miliona mieszkańców. Jest stolicą stanu Wiktoria, a na początku XX wieku było także stolicą Australii. Leży na południowo-wschodnim wybrzeżu kontynentu i posiada największy port morski w kraju. Uważane jest za australijską stolicę kultury i przez wiele lat uznawane było za najlepsze miasto do życia na świecie.
Miasto założone zostało w 1835 roku przez wolnych osadników – w przeciwieństwie do innych dużych miast Australii, które były początkowo koloniami karnymi.
Central Business District (CBD) słynie z ciekawego street artu. Parę przecznic od naszego hotelu znajdowała się grupa wąskich uliczek i zaułków (zwanych tu „lane”) w całości pokrytych muralami. Najbardziej znana jest AC/DC Lane – nazwana na cześć australijskiego zespołu rockowego AC/DC.











Innym miejscem pełnym graffiti jest Hosier Lane. Każdy skrawek murów pokrywały barwne obrazy i napisy. Mnóstwo tu też turystów – ciężko było zrobić zdjęcie bez obecności innych ludzi. Malowidła ciągle się zmieniają – są zamalowywane co jakiś czas przez kolejnych artystów. Zapewne, gdybyśmy wrócili tam po paru miesiącach, nie wyglądałoby tam już tak samo.





Melbourne jest miastem bardzo przyjaznym i spokojnym. Nie odczuwaliśmy tu żadnego pośpiechu wśród miejscowych, wszystko toczyło się powoli i bez napięcia. Ruch uliczny też był niewielki, jak na tak duże miasto. Ale najbardziej zadziwiły nas wieczory – Australijczycy chodzą spać z kurami! ;) Wczesnym wieczorem wszystko zamierało i zamykało się, ludzie znikali z ulic i miasto wyglądało na wymarłe.
Poniżej zdjęcia z centrum Melbourne:












Ten ładny budynek poniżej to dworzec przy Flinders Street Station. To najstarsza stacja kolejowa w Australii. A zielony tramwaj to przedstawiciel największej sieci tramwajowej na świecie – Melbourne ma prawie 250 kilometrów torów tramwajowych, 1770 przystanków, 28 linii i 500 pojazdów.
Na zdjęciu widać zabytkowy tramwaj, jakich niewiele wiedzieliśmy na ulicach i – po lewej – współczesny, których jeździło mnóstwo.

Na przeciwko dworca znajduje się anglikańska katedra św. Pawła. Jej budowa rozpoczęła się w 1880 roku, a zakończyła w 1932.




Przez centrum Melbourne przepływa rzeka Yarra i uchodzi do oceanu w zatoce Port Philip. Wzdłuż rzeki poprowadzono deptaki dla pieszych, są tu liczne kawiarnie i restauracje i niewielkie parki okupowane przez kolorowe i głośne papugi. To fajne miejsce rekreacyjne.










State Library Victoria była na naszej liście obowiązkowych miejsc do zobaczenia w Melbourne. Założona w 1854 roku biblioteka stanowa jest najstarszą biblioteką publiczną w Australii. Składa się z 5 milionów pozycji. Jest trzecią najbardziej odwiedzaną biblioteką na świecie! A tym co nas do niej przyciągnęło, jest piękna czytelnia – ma ona 6 pięter, zbudowana została w kształcie ośmiokątnego pomieszczenia zwieńczonego wspaniałą kopułą. Imponujące wnętrze!
W innej czytelni tejże biblioteki – Redmond Barry Reading Room – w szklanej gablocie stoi dziwna zbroja. To zbroja Neda Kelly’ego – miejscowego dziewiętnastowiecznego gangstera i rabusia. Nosił on taką ochronę przed policyjnymi kulami.






W Melbourne znajduje się Chinatown – najstarsza enklawa chińskich emigrantów na półkuli południowej. Jednak nie tętniła ona życiem, jak inne tego typu dzielnice na świecie. Być może dlatego, że było to wczesne popołudnie, a nie mieliśmy okazji udać się tam wieczorem. Jednak warto zajrzeć w tamtą okolicę – mnóstwo tu azjatyckich (nie tylko chińskich) barów i restauracji. Idealne miejsce na lunch!


Kolejne miejsce, jakie chcę wam pokazać nie jest oczywiste do zwiedzania – to centrum handlowe Melbourne Central Shopping Centre, pod którego dachem skrywa się ceglana wieża z 1889 roku o wysokości 50 metrów, Coop’s Shot Tower. Niezwykły pomysł na ocalenie zabytku!

Australia słynie z opali. To największe na świecie źródło pozyskiwania tych kamieni szlachetnych. Wędrując po mieście natrafia się na pracownie jubilerskie specjalizujące się w obróbce opali i produkcji z nich biżuterii. To świetny pomysł na pamiątkę z Australii albo bliższe poznanie lokalnego minerału.


Melbourne słynie z licznych kawiarni. Na każdym rogu spotkacie tam mniejszą lub większą kafejkę serwującą znakomitą kawę. Co prawda nie były to takie fancy kawiarenki prześcigające się wystrojem, jak w Japonii czy Korei, ale kawę miały pyszną i było ich mnóstwo. Idealne miejsce na szybkie śniadanie – flat white + croissant i w drogę!
A wiecie, że kawa flat white pochodzi właśnie z Australii?

Royal Botanic Gardens w Melbourne założone zostały w 1846 roku. Na 36 hektarach zasadzono ponad 50 000 roślin, reprezentujących 8500 gatunków. Są tu stawy, rabaty, wypielęgnowane trawniki, punkty widokowe, pawilony. Wspaniałe miejsce na relaks.









Tuż obok Królewskich Ogrodów Botanicznych znajduje się Shrine of Remembrance – pomnik poświęcony Australijczykom, którzy brali udział w wojnach na całym świecie. Rozpościera się z jego schodów wspaniały widok na miasto.




Czy spodziewalibyście się zobaczyć pingwiny w Australii? Ha! A w okolicach Melbourne jest kilka miejsc, gdzie swoje kolonie założyły pingwiny małe – najmniejsze pingwiny na świecie (rosną do 40 cm). Jednym z takich miejsc jest molo w oddalonej o parę kilometrów od centrum dzielnicy St. Kilda. St. Kilda to także lunapark, długaśna piaszczysta plaża z deptakiem, to także knajpki, trasy spacerowe, wypożyczalnie sprzętu wodnego itd. Tutaj także można podziwiać przepiękne zachody słońca…
Ale naszym celem było zobaczenie pingwinów. Na końcu mola znajdują się platformy widokowe, z których podglądać można wieczorami wracające z żerowisk na noclegowisko pingwiny. Jednak w czasie, gdy my tam byliśmy, wstęp na platformy był zakazany – pingwiny miały czas lęgów i nie można było im przeszkadzać. Pilnowane były przez wolontariuszy i oddzielone od ludzi ogrodzeniem. Zatem tylko z daleka rzuciliśmy okiem na kilka pingwinów i poszliśmy na molo na lody ;)














Melbourne to miasto, które zapamiętam na długo ze względu na panujący w nim spokój. Naprawdę było to bardzo niezwykłe, że 5- cio milionowe miasto było tak kameralne. Mało ludzi na ulicach, mało turystów w atrakcjach, znakomita niezatłoczona komunikacja miejska, czyste ulice i bezpieczeństwo. Do tego sporo zabytków poukrywanych wśród na wskroś nowoczesnej architektury, dużo parków i wody. Wszystko to dawało bardzo przyjemny dla oka obraz wielkiej, ale przyjaznej metropolii.
Przypominam o naszym profilu na Facebooku i Instagramie – jest tam jeszcze więcej nas i naszych podróży.